poniedziałek, 25 marca 2013

Zielone światło


15 - 18.03.2013

„Życzę Ci zielonych świateł na Twojej drodze” – dostałam kiedyś takie życzenia.
Doświadczam tego dziś dosłownie. Mam masę rzeczy do zrobienia przed wyjazdem
do Lusaki na spotkanie wolontariuszy z prowincji.
Muszę posprzątać, spakować się, zgrać zdjęcia. Z lekkim opóźnieniem wyjeżdżamy
na dworzec autobusowy i trafiamy na autobus, który jedzie właśnie teraz.
Dojeżdżamy do stolicy, idziemy w kierunku mini busa. Bus też właśnie jedzie, a nawet w krótkim czasie zapełniają się 2.
Trafić tak na autobus bez czekania, co więcej nie czekać nie wiadomo ile w niebieskim busie, to w Afryce nieczęsto się zdarza.
Mini busy jeżdżą bowiem, kiedy się zapełnią. Jak nie ma ludzi, bus na nich czeka.
Ile ludzi mieści się do takiego pojazdu? Nawet kilkanaście. Kierowcy chyba myślą,
że te samochody są z gumy. My na szczęście jedziemy tylko kawałeczek.
Docieramy na miejsce przed samą 18.00. Po zmroku lepiej nie wędrować po Lusace.
Na każdym kroku czuję, że Bóg nas prowadzi. Przekraczamy bramę i mamy kilka minut
do modlitw wieczornych i kolacji. Spotkanie czas zacząć.

Oprócz nas są tutaj jeszcze 2 Austriaczki, pracujące w Malawi i małżeństwo z Czech, które jest na misjach w Zimbabwe.
Dziś wieczorem każdy ma okazję powiedzieć coś o sobie, a potem wspólnie oglądamy film: Human Expierience. Film, który opowiada o Amerykanach, którzy chcieli doświadczyć tego, jak żyją najbiedniejsi. Tak więc przez miesiąc żyją jak bezdomni, pracują w ośrodku dla dzieci niepełnosprawnych, wybierają się do Ghany, gdzie m. in. spotykają trędowatych
i chorych na Aids.

W sobotę od rana już bardziej intensywnie. Mamy okazję wymienić swoje doświadczenia, przedstawić prezentację swojej pracy i podładować akumulatorki na kolejne miesiące naszej misji.
Po obiedzie rozgrywamy mecz koszykówki. Walka jest zacięta. Nikt nie chce się poddać.
Ks. Bosko mawiał, że „jaki jesteś na boisku, taki w życiu”. Gdzieś indziej wyczytałam,
że „posiadamy w sobie dużo więcej możliwości niż o tym wiemy”. Tak więc moje strzelone kosze, motywują mnie do stawiania czoła misyjnym trudnościom.

W niedzielę Ksiądz Antonio zabiera nas na farmę krokodyli. Jest ich tutaj całkiem sporo. Można spotkać małe osobniki ale także największego, który waży ponad tonę. Oglądamy również węże oraz robimy sesję zdjęciową z pytonem na szyi. Jest tutaj też basen.
Tym razem jednak nikt nie skusił się, by popływać. 
Uwieńczeniem dnia jest grill, a następnie kolejny film: The Ultimate Gift (Bezcenny dar)
Film, który pokazuje, jak wiele darów jest w naszym życiu, darów których tak często
nie dostrzegamy.






Spotkanie kończy się poniedziałkowym obiadem, potem mamy czas dla siebie.
Wybieramy się do miasta a także odwiedzamy Wiolkę i Monikę, ciesząc się wspólnie
z okazji pół roku naszego pobytu w Zambii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz