31.01.2013
Jest ciepło i słonecznie. Pogoda ubrana w taką aurę, jakby w ogóle się nie przejmowała,
że jest pora deszczowa. Gdybyś stanął na afrykańskiej ziemi dziś, pomyślałbyś: "pora sucha jak nic". Mnie to odpowiada. Słońce dodaje chęci do życia, głaszcze swoimi promieniami moje włosy i zagląda w oczy, uśmiechając się do mnie.
Jest ciepło i słonecznie. Pogoda ubrana w taką aurę, jakby w ogóle się nie przejmowała,
że jest pora deszczowa. Gdybyś stanął na afrykańskiej ziemi dziś, pomyślałbyś: "pora sucha jak nic". Mnie to odpowiada. Słońce dodaje chęci do życia, głaszcze swoimi promieniami moje włosy i zagląda w oczy, uśmiechając się do mnie.
Wysiadam z Amalii samochodu.Dzieci z grupy Rody wyszły na
zewnątrz.W pierwszej chwili myślę, że to przerwa, jednak to ciąg dalszy
nauczania. Nauczycielka idzie z dziećmi pod drzewo, gdzie będą ćwiczyć pisanie
cyferek: palcem po ziemi. Niektórzy, bardziej wprawni, chwytają jakiś patyk. Kucam obok jednej z dziewczynek i próbuję jej pokazać, jak się pisze dwójkę.
Uparcie wywraca ją na drugą stronę. Pokazuję jeszcze raz.
Po chwili pani, która jest tu do pomocy, woła mnie do grupy
Christine.
Tam mnie potrzebują. Roda mówi: tylko wróć, żeby napisać literki w zeszytach dzieci.
Czuję się rozchwytywana jak świeże bułeczki, jak towar, którego za chwilę ma zabraknąć na markecie. Idę do grupy Christine. Tam na zapleczu siedzi Beauty, z dwiema koleżankami. Nie potrafią same napisać literki "a" i "b". Po kolei chwytam rękę każdej
z nich w swoją i rysujemy wspólnie po śladzie. W czasie pisania, zamiast patrzeć
do zeszytu, dziewczynki patrzą na siebie nawzajem. Próba nauczenia ich liter, to jak uczenie pisklaka latać. Na szczęście w przyszłym tygodniu grupy zostaną podzielone wiekowo.
Tam mnie potrzebują. Roda mówi: tylko wróć, żeby napisać literki w zeszytach dzieci.
Czuję się rozchwytywana jak świeże bułeczki, jak towar, którego za chwilę ma zabraknąć na markecie. Idę do grupy Christine. Tam na zapleczu siedzi Beauty, z dwiema koleżankami. Nie potrafią same napisać literki "a" i "b". Po kolei chwytam rękę każdej
z nich w swoją i rysujemy wspólnie po śladzie. W czasie pisania, zamiast patrzeć
do zeszytu, dziewczynki patrzą na siebie nawzajem. Próba nauczenia ich liter, to jak uczenie pisklaka latać. Na szczęście w przyszłym tygodniu grupy zostaną podzielone wiekowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz