Godz. 21.00 Idziemy z Agatą na plażę. Chcemy zamoczyć stopy
w oceanie.
Patrzymy: a tu ocean cofnął się o niesamowitą odległość.
Odpływ.
Zmierzamy w kierunku wody. Pod stopami prawie sucha ziemia.
Mijamy pierwszą łódkę, drugą, dochodzimy do trzeciej. Kilka godzin temu przy
pierwszej nie było gruntu.
To niesamowite! Słyszałam wcześniej o przypływach i
odpływach, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, że tak to wygląda.
Następnego dnia znów wybieram się na plażę. Tym razem z
Iloną. Znów odpływ.
Dochodzimy do rafy koralowej, która jest tuż pod naszymi
stopami.
Ryba podpływa do mojej nogi i trąca ją, uważając za intruza.
Jeszcze niedawno oglądaliśmy rafę w Nungwee ubrani w płetwy,
maski i rurki do oddychania.
Cofnijmy się w czasie. Leżymy na wodzie i wpatrujemy się w
rafę przez przezroczystą taflę.
Żaneta – od 4 lat podróżująca ze swoim mężem Rafałem po
świecie – pokazuje mi palcem te cudowne zjawiska. Koralowiec, ryba która
mieszka w koralowcu: ona ma tam swoje małe. Gdy Żaneta podpływa do niej – ryba
rusza do ataku. Podobno potrafi nawet ugryźć.
Płyniemy dalej: wąż wodny, dwie podłużne ryby i sporo małych
rybek w żółto – niebieskie paski, prawie jak pszczoły.
Mam też okazję widzieć delfiny.
To wszystko sprawia, że chce mi się krzyczeć o tym, jak Bóg
jest zadziwiający!
Stworzył takie wspaniałe zjawiska i pozwala mi być w
miejscu, którego nie było w moich najśmielszych marzeniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz