5.04.2013
Pakuję plecak, ledwo co go dopinając. Na najbliższe 3
tygodnie opuszczam Kabwe. Wakacje czas zacząć. Kierunek: Tanzania – Zanzibar.
Wcześniej jednak udajemy się do Kapiri Mposhi, skąd zabiera
nas pociąg.
Stawiamy się na dworcu ok. godz. 14.30. Godzinę później
otwierają się bramki a pociąg na nas już czeka. Wchodzimy do przedziału, który
na kolejne 2 dni stanie się naszym domem.
Patrzę i oczom nie wierzę. Pod względem pociągów Polacy są
daleko w tyle. 4 piętrowe łóżka. Dla każdego pasażera: prześcieradło, poduszka
i koc. Kierownik pociągu przychodzi nas przywitać i życzyć nam przyjemnej
podróży. Przynosi każdemu butelkę wody mineralnej. Co jakiś czas przychodzi
pani, zamieść przedział i wyczyścić podłogę mopem.
Rozumiem, że jedziemy pierwszą klasą, ale ta pierwsza klasa
kosztuje nas za 2 dni podróży, niewiele więcej, niż w Polsce druga klasa za 1
dzień.
Komu by się chciało 2 dni jechać pociągiem? Nam się chce. I
wcale mi nie szkoda tego czasu. Gramy w gry, czytamy książki i następnego dnia
ok. południa przekraczamy granice Tanzanii. Wita nas wszędzie unoszący się
zapach mięty i przepiękne góry.
W czwartek przejeżdżamy przez park narodowy. Czworo muzungu
wlepionych w okna pociągu, wypatrujących afrykańskich zwierząt – to musi być
zabawny widok.
Nasza ciekawość zostaje nagrodzona. Widzę małpy, antylopy i
słonie. Najbardziej podobają mi się 2 małe słoniki, których mój aparat nie jest
w stanie ująć. Ujmują za to moje serce.
Wszystko to sprawia, że zaczynam śpiewać Bogu pieśni
pochwalne. I znów ten zapach mięty…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz