Dojeżdżam do Makululu i „na dzień
dobry” dowiaduję się, że prowadzę lekcję.
Bez planu i póki co, bez pomysłu,
staję się nauczycielem na pełnym etacie.
Nauczycielka nie przyszła do
pracy. Dlaczego? Nie wiadomo.
To jest Afryka: takie rzeczy się
zdarzają.
Biorę „moją klasę” i zaczynamy
zajęcia.
W pamięci włączam opcję „wyszukaj”i już po chwili znajduję kilka pomysłów.
Początek semestru to dobry czas na powtórzenie wiadomości. Zaczynamy tradycyjnie
od piosenek. Przechodzimy poprzez przyporządkowanie liter do przedmiotów i nazywanie liczb. Uczę też nowej piosenki.
Regina i Bupe grzecznie powtarzają, a Mathew, który nie może usiedzieć w jednym miejscu, jak zwykle rozrabia. Biorę go na środek, żeby prowadził zajęcia ze mną.
W pamięci włączam opcję „wyszukaj”i już po chwili znajduję kilka pomysłów.
Początek semestru to dobry czas na powtórzenie wiadomości. Zaczynamy tradycyjnie
od piosenek. Przechodzimy poprzez przyporządkowanie liter do przedmiotów i nazywanie liczb. Uczę też nowej piosenki.
Regina i Bupe grzecznie powtarzają, a Mathew, który nie może usiedzieć w jednym miejscu, jak zwykle rozrabia. Biorę go na środek, żeby prowadził zajęcia ze mną.
W międzyczasie, wchodzi do klasy,
spóźniona nauczycielka. Dziś ustawiła swój zegarek, zgodnie z Zambian timem.
Nie przeszkadza mi jednak w prowadzeniu lekcji, z czego się cieszę. Dochodzimy
do nazywania członków rodziny:
-
Who is
this? – pytam pokazując mamę.
-
Father,
mother and children
-
No. Who is this? – mówię, po raz kolejny wskazując mamę
-
Mother
-
Very
good
-
Who is
this? - wskazuję dzieci
-
“andchildren”
No właśnie. Takie są skutki
pamięciówki. Uczenie dzieci na pamięć, niekoniecznie tłumacząc co to znaczy. I
potem mamy „andchildren”
Na zakończenie praca własna.
Nauczycielka włącza się do akcji i proponuje, by dzieci napisały numerki od 0
do 10. Rozdaję kartki i ołówki.
Po skończonej pracy dzieci
podchodzą do mnie kolejno, podając imiona, którymi podpisuję ich kartki. Nawet
sprawdzanie prac mnie nie ominęło. Dostaję to jako zadanie domowe.
Po przerwie jest posiłek, a potem
próbuję pokazać kilku chłopcom, którzy z wodą i mydłem nie mają za wiele
wspólnego, że mycie może być fajną zabawą.
-
To tak
jak w tej piosence: „this is the way we wash our hands” – mówię.
Buzia jednego z nich, wystając
spod mydła, zaokrągla się, a z ust wydobywa się gromki śmiech. O to chodziło!
W domu przeglądam zadanie. Dzieci
z mojej małej grupy, dostają wysoką ilość punktów, niektóre maksymalną. Jestem
z nich dumna. Coś zapamiętały z naszego wspólnego uczenia.
To te chwile, w których wiem, że
warto…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz