czwartek, 17 stycznia 2013

Bo ja nie wstydzę się Ewangelii


Wsiadam do autobusu, do którego cudem się zmieściłam. Jest wieczór. Za oknami robi się ciemno. Niknie w oddali miasto, potem chatki z gliny, pokryte strzechą. Słońce zachodzi w bezkresnej dali. Po chwili już nie widać nic.
Z głośników dobiega muzyka. Wsłuchuję się w słowa. Nagle ku mojemu zdumieniu słyszę Imię Jezus, które przewija się przez całą piosenkę. Super, bo właśnie chciałam się pomodlić.
Nikt w autobusie nie protestuje, że to godzi w jego przekonania. Tutaj jest to normalne. Bóg jest częścią życia, naturalnym jego elementem.
Nikomu nie przeszkadza krzyż w miejscu publicznym, co więcej ludzie noszą na szyi Różańce – nie jako ozdobę ale wyraz wiary.
Najpopularniejsza chitenga w Zambii ma namalowane ręce złożone do modlitwy i napis: „Catholic Women Organisation”. Możesz też zobaczyć chitengi ze scenami z Biblii, chociażby z Bożym Narodzeniem lub Zesłaniem Ducha Świętego.

Na busach widnieją różne chrześcijańskie hasła. Dzięki temu powstają zabawne sytuacje, w których odkrywam, że Bóg ma poczucie humoru i że mówi do mnie.
Kiedyś po oddaniu bransoletki jednej z dziewczyn, biłam się z myślami czy dobrze zrobiłam. Dawanie wciąż nie jest dla mnie łatwą sprawą
Idę i patrzę na busa a tu napis: „God gives” (Bóg daje). Od razu się uśmiechnęłam.
Innym razem szukam busa do High Ridge i pytam po drodze ludzi, gdzie takiego busa mogę znaleźć, a tu na jednym z przejeżdżających napis: „First ask to God” (najpierw zapytaj Boga). Wchodzę do Shopritu i spotykam Księdza Polaka, który zawozi mnie na miejsce.
Nie ma to jak natychmiastowa odpowiedź.

W  niedzielę Świętej Rodziny wchodzę do kościoła Bonawentrów w Lusace.
Brązowo i szaro od franciszkańskich habitów.
Afrykański Ksiądz z amerykańskim akcentem głosi Ewangelię
z ambony. Podpiera się Katechizmem Kościoła Katolickiego i jednym
z dokumentów papieskich. Pokazuje, że jesteśmy jedną wielką rodziną Bożą, a jednocześnie jak ważna jest ta ziemska rodzina, właściwie rozumiana.
Jest tak dynamiczny, że kilka razy przechodzi przez kościół, prawie z niego wychodząc. Mocno gestykuluje rękami. Widać, że żyje tym, co głosi.

Co mi się tu najbardziej podoba? To, że ludzie nie wstydzą się Ewangelii, nie wstydzą się Boga.
Nie wszyscy są katolikami. Spora część jest protestantów, ale nigdzie nie widziałam tak rozwiniętego ekumenizmu.
Protestanci odmawiają z nami Różaniec a my po fakcie dowiadujemy się, że oni nie są katolikami. W życiu byśmy nie pomyśleli.
Tutaj ludzie nie mają dużej wiedzy na temat religii. Ale wierzą. Po swojemu, może czasem trochę nieudolnie, ale z serca. Nie udowadniają sobie nawzajem racji.

10 – letnia dziewczynka dzieli się ze mną, że się modli i czyta Biblię.
Zapytana o ulubiony fragment odpowiada że ten o Synu Marnotrawnym, czyli tak naprawdę o Miłosiernym Ojcu. Zupełnie nie sprawia jej problemu rozmowa na temat wiary.

Nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie w Zambii są święci. Czasami życie pozostawia wiele do życzenia. Czasami afrykańska mentalność przebija zasady wiary i ludzie nawet nie zauważają, że zrobili coś złego.
Jednak Bóg jest dla nich kimś ważnym i to się liczy. A od tego się zaczyna. Od postawienia Boga na pierwszym miejscu.
Bo jak powiedział Św. Augustyn: „gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne jest na swoim miejscu”.
Nieraz  to tylko kwestia czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz