poniedziałek, 18 lutego 2013

Z innej bajki


11.02.2013

Raz słońce, raz deszcz, ale mimo wszystko jest ciepło.
Zupełnie nie wyobrażam sobie tego, że w Polsce teraz jest zima.
Przypominam sobie śnieg i moje ukochane narty.
Kapliczkę w Gliczarowie Górnym na rekolekcjach sercańskich i wyciąg na stok w Białce Tatrzańskiej.
Myślę o ulicach wielkich miast i galeriach handlowych.
I wydaje mi się to tak nierealne, jak z innej bajki.

Wrosłam w zambijską rzeczywistość.
Rzeczą naturalną jest dla mnie to, że ludzie się uśmiechają i na każdym rogu, krzyczą:
„how are you”?
Przywykłam do tego, że tutaj pośpiech jest niewskazany. „Panono, panono”, czyli spokojnie, powoli – to podstawowe hasło Zambijczyka.
Taniec na Mszy, to coś, co sprawia, że na mojej twarzy pojawia się półksiężyc a ja nabieram takiej energii, jak po zjedzeniu tabliczki czekolady.
Boga nie chowa się w kościele ale pozwala się Mu wyjść na zewnątrz, na szyby busów,
na chitengi, do piosenek w radiu, na dziecięce rysunki.

W mieście mieszają się sklepy niczym z Europy ze stoiskami prosto z Afryki. I nikogo to
nie dziwi. Mnie już też.
Nie dziwi mnie widok porozkładanych straganów na ulicy, pełnych ryb, owoców, warzyw czy produktów made in China.Wszechobecne są również secondhandy.
Nie dziwi mnie muzyka włączona na cały regulator na pobliskim markecie.
Nuta stąd płynąca, to oczywiście rytmy zambijskie, dobre do tutejszych tańców, gdzie obowiązkowo biodra idą w ruch.




Wśród najbiedniejszych, nie ma rewii mody. Kiedy masz ubranie czy buty, to jesteś kimś.
Nieważne czy twoja koszulka jest po przejściach a buty ledwo się trzymają na nogach.
Jeden z naszych chłopców w oratorium nosi plastikowe balerinki i nie przeszkadza mu to,
bo ważne, że ma buty.

Jestem tu prawie 5 miesięcy i mimo, że tęsknię, to czuję się już jak „swój człowiek”.
Ostatnio idę wzdłuż drogi z paczką chipsów w ręce. Zaczepia mnie grupa ludzi, prosząc bym się podzieliła. Częstuję ich tym specjałem.
Pytają skąd jestem. Mówię, że z Polski. A jeden z nich na to: „you are Zambian”.
No proszę jak łatwo zostać Zambijczykiem.
Kiedy wchodzę na market, ludzie wołają mnie po imieniu.  Jak w domu…

1 komentarz:

  1. "Boga nie chowa się w kościele ale pozwala się Mu wyjść na zewnątrz."
    Bardzo ładne określenie.
    I rewelacyjne zdjęcia, łatwiej wyobrazić sobie jak tam w Zambii jest.
    Pozdrawiam z Norwegii

    OdpowiedzUsuń