sobota, 30 marca 2013

Najwyższa cena




Przyszli, żeby popatrzeć. To niecodzienne zjawisko. Jeszcze niedawno słyszeli, jak nauczał
w świątyni. Widzieli rozmnożenie chleba i uzdrowienie trędowatego.
Myśleli: pewnie prorok. A jednak skazaniec. Rozczarował wszystkich.

Idę wraz z tłumem. Nagrzana od słońca ziemia, raz po raz usuwa się spod nóg Skazańca.
Brak deszczu wznosi tumany kurzu, który dostaje się wszędzie: do oczu, do nosa i do ust.
Nie zwracam na to uwagi. Pod stopami czuję kamienie. Te same, które ranią Jego stopy.
Dochodzimy na szczyt. Nikt nie staje po Jego stronie. Stawiają krzyż. Rozciągają Jego ręce
 i nogi na nim.

Za chwilę będzie po wszystkim. Nie będzie już bólu. Umrze Bóg, a świat będzie toczył się dalej. Jednak to nie koniec. Zostaję z Nim sam na sam. Znika tłum.
I za moment już wiem, że On zrobił to dla mnie. Oddał wszystko, bo kocha do końca.
A ja? Jak często narzekam, że mam za ciężko, że przecież nie tak miało być, że nie mam siły.

Jezu naucz mnie, że w podążaniu za Tobą, żadna cena nie jest za wysoka.
Bo Ty zapłaciłeś za mnie najwyższą cenę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz