wtorek, 23 października 2012

Kościół w buszu i komórka wcale nie murowana


Piasek w zębach, wiatr w uszach, radość w oczach. Tak zaczyna się nasza pierwsza wyprawa do buszu. Siedzimy na pace samochodu Księdza Andrzeja i czujemy się niczym na Safari. Obserwujemy afrykańską przyrodę. Między innymi drzewa, które żeby przetrwać porę suchą muszą mieć korzenie zapuszczone tak głęboko, żeby sięgały podziemnej wody. Widzimy wspaniałe wzgórza i jeziora. Są domy pokryte strzechą a przed nimi ich mieszkańcy - bardzo zaciekawieni naszym widokiem.



Krajobraz jak z pocztówki. Jeszcze jakiś czas temu w życiu bym nie pomyślała, że będę kiedyś w Afryce. Niesamowite! Oglądać to wszystko, nie siedząc przed telewizorem i kanałem Discovery, lecz będąc współuczestnikiem. Jedziemy podskakując z dziury w dziurę – typowa piaszczysta droga - i nie możemy wyjść z podziwu.

Zatrzymujemy się. Kościół w buszu: ściany z drewnianych bali, dach ze słomy, ławki z gałęzi. Ambona i ołtarz to również prowizorka. Przed wejściem stoją 3 duże bębny. Jednak to jeszcze nie cel naszej wyprawy.

Jedziemy do drugiego Kościoła: wykonanego solidnie z cegieł. Jedynie dach nadal jest ze słomy, bo ławki są z murka, ołtarz i ambona również wykonane lepiej.
Na ołtarzu stoi już świeca przygotowana do Eucharystii i kwiaty w słoikach po dżemie. Naklejki producenta ozdabiają nietypowe wazony.

Mr Ciulu zabiera się zaraz za robotę i prowadzi katechezę. Dzisiaj kilka osób przystąpi do Chrztu i jedna para przyjmie Sakrament Małżeństwa. Najpierw czas na Spowiedź. Wobec tego czekamy rozglądając się uważnie.

Zespół muzyczny przygotowuje się do gry. Takich gitar jeszcze nie widziałam. Największe wrażenie robi na mnie gitarobęben – bo tak to wygląda i instrument w stylu tamburyna zawieszonego na kiju.

Rozpoczyna się Eucharystia. To wyjątkowe wydarzenie, ponieważ tutaj Msza Św. jest raz na kilka miesięcy. Widać, że tutejsi ludzie włożyli na siebie najlepsze ubrania.

Przychodzi moment Chrztu. Kilka osób w wieku od ok. 9 lat do ok. 30 (bo tyle ma najstarszy) przyjmuje Sakrament z ogromnym przejęciem. Potem przystępują do swojej Pierwszej Komunii Świętej. Wśród nich jest jedna dziewczynka. Gdy przystępuje do Sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej mama owija jej głowę chitengą na znak szacunku.
Sakrament małżeństwa zawiera pan, który gra na nietypowym tamburynie.

W którymś momencie Mszy patrzę i oczom nie wierzę. Jesteśmy w buszu. 50 kilometrów od miasta. A jedna pani patrzy na swoją torebkę. Trzyma coś w ręce. Spoglądam z zaciekawieniem. A ona ma w ręce komórkę. Wracam na ziemię. Tak więc w buszu można spotkać komórkę i to wcale nie murowaną. Cywilizacja dotarła aż tutaj. Szkoda, że w takiej formie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz