piątek, 12 października 2012

Misjonarz z prawdziwego zdarzenia


2 tysiące lat temu Paweł z Tarsu przemierzał Jeruzalem, Grecję i Rzym, zdobywając ludzi dla Chrystusa. Biegł w dobrych zawodach o wiarę. Nie mogły go powstrzymać żadne przeciwności: głód, zimno, zmęczenie a nawet więzienie czy zagrożenie życia. Był gotów na wszystko.

Dziś kimś takim są misjonarze. Przemierzają Afrykę, Amerykę, Azję i Europę, zdobywając ludzi dla Chrystusa.

Dziś mam okazję takiego człowieka spotkać.
Ksiądz Prałat Marceli Prawica to misjonarz z prawdziwego zdarzenia.
50 lat kapłaństwa, z tego 40 w Afryce.

Kiedy siedzi z nami przy śniadaniu ręce mu się trzęsą, a jego 74 letnie serce dostaje w kość przy każdej przeprawie samochodem przez góry.
Równie dobrze mógłby teraz siedzieć w fotelu z gazetą w ręku i kubkiem gorącej herbaty, oglądając wiadomości ze świata.
Ale nie: on biegnie wytrwale w zawodach o wiarę. Gotów na wszystko.

Kim jest wobec tego wolontariusz misyjny?
Kimś kto pomaga misjonarzom zdobywać ludzi dla Chrystusa.
On również bierze udział w tych zawodach. Nie zawsze tak dobrze mu to idzie.
Upada, ale zaraz potem wstaje, otrzepując się z kurzu oraz  pyłu i biegnie dalej.
Czerpie ze Źródła Wody Żywej, by nie zatrzymać się w drodze.

Zaczyna swój codzienny trening. Wychodzi na boisko i rozgrzewa się.
Czasem musi włożyć wiele wysiłku, żeby osiągnąć zwycięstwo.
To już dziesiąte okrążenie. Wydaje się, że nie ma żadnej poprawy. Ale trzeba ćwiczyć dalej. „Trening czyni mistrza”.
Dlatego każdego dnia, wstając rano, zaczyna od nowa

Czym jest wyjazd na misje?
To dar dany za darmo. Prezent taki, jak ten pod choinką w Boże Narodzenie.
To zadanie. Czasem tak trudne jak praca domowa z matematyki. Czasem trochę prostsze, niczym poemat, do którego natchnienie samo przychodzi.
To powołanie. Świadomość, że Bóg wybiera tego, kogo chce a nie tego, kto zasłużył.
W końcu to szczęście, że można swoim „TAK” odpowiedzieć na Jego bezgraniczną Miłość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz