Niedzielne popołudnie. Na terenie
naszego oratorium gwar, jak na targu.
Około 70 młodych ludzi zjechało się, w
piątek, na Don Bosco Camp. Jest tu także młodzież z naszego centrum.
Rozstawione namioty, na kilka dni, stają się ich drugim domem.
W Zambii są Święta
Narodowe: w poniedziałek dzień bohatera, we wtorek dzień jedności, obóz więc
potrwa do poniedziałku.
Przed obiadem mamy półgodzinną
przerwę. Idę z Chandą w pobliże jej namiotu.
Kładziemy się na chitendze.
Patrzę w niebo, które znów olśniewa swym błękitem.
Podchodzi jedna z dziewcząt i
wręcza Chandzie lizaka. Chanda niewiele myśląc, przełamuje go na pół, dając mi
tę połowę z patyczkiem. Próbuję odmówić, jednak ona nalega.
To się nazywa przyjaźń.
Dwie dziewczyny z różnych
światów, różnych kultur. Ja: blada twarz, miękkie włosy, żyjące swoim życiem,
pochodzę ze świata supermarketów i reklam, komputerów i telewizorów.
Ze świata, gdzie wszystko jest na
czas, więc trzeba się spieszyć.
Ona: o czekoladowym kolorze skóry
i sztywnych, twardych włosach, mieszka w domu
bez prądu i bieżącej wody. Bez
wielkich środków materialnych, za to o kryształowym sercu. Połączyła nas
Afryka.
Niedzielny wieczór. Z plecakiem
na plecach, w grubej bluzie i z kocem w ręku, zmierzam
w kierunku pola namiotowego. Tę
noc spędzę w namiocie, z Chandą i jej koleżankami: Chisangą, Nancy i Tandiwe.
Zostawiam tobołki i idziemy na
mini dyskotekę, która właśnie odbywa się w dużym, oratoryjnym namiocie. Same
czarne twarze, jedna musungu i dwóch Księży Peruwiańczyków, to niezła
mieszanka. Światła zgaszone, z głośników dobiega zambisjki house. Biodra falują
w rytm tej muzyki. Radość i entuzjazm, nadają aromat atmosferze. Zabawa na
całego, jednak jak wszystko, co dobre, musi się skończyć.
Impreza przenosi się
na powietrze, gdzie rozpoczynają się gry i zabawy ruchowe. Od berka, poprzez
przeciąganie liny bez liny i głuchy telefon, który okazuje się międzynarodowy.
Po jakimś czasie, zmęczenie daje
się we znaki. Idę więc do namiotu, położyć się spać. Niedługo potem wraca
Chisanga z Nancy. Chisanga pyta, czy już się modliłam.
Mówię, że tak, ale jeśli chcą, to
mogę pomodlić się także z nimi.
Ta młoda, piękna dziewczyna, z
czarnymi lokami, która pragnie studiować medycynę, prowadzi modlitwę. Swoimi
słowami, dziękuje Bogu za miniony dzień.
Przez tę krótką chwilę, zostaję
zewangelizowana i myślę, ilu ludzi w Polsce zastanawia się, czy to nie obciach
modlić się przed snem i to na dodatek publicznie. Swoją drogą, mogłaby
pomyśleć, że modlitwa wieczorna dzisiaj już była i sobie odpuścić. Jednak nie:
ona jeszcze zachęca koleżanki. Spotkałam Apostoła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz