sobota, 22 września 2012

Oratory Formation

Kolejna Msza w bemba. Tym razem w całości. Na naszą poranną Eucharystię wybieramy się do kościoła. Z przodu w ławkach siedzą dzieci, dalej kobiety w chitengach, niektóre
z nich mają chusty na głowach. Dostaliśmy od Księdza Mariusza książeczki z liturgią Mszy Świętej w języku angielskim i chibemba, więc śledzimy, starając się odpowiadać z innymi.
Po śniadaniu czas na Oratory Formation. Przychodzimy na 9.30, tak jak jest w planie,
na rozpoczęcie. Ale jeszcze nic nie jest przygotowane. Zapomniałam, że afrykańska 9.30 może być o każdej porze. Tym razem jest ok. 10.00. Całość odbywa się pod dużym namiotem, który przeżył już niejedno słońce, wiatr i ulewę. Na rozgrzewkę śpiew połączony z tańcem. Ach! Jak mi się to podoba. Uczę się kroków od Vivien i włączam się w taniec oraz śpiew. Mam wrażenie, że Vivien śpiewa altem. Od niej też więc łapię linię melodyczną. Czuję się
w swoim żywiole. Mój kolega powiedział kiedyś, że tak naprawdę w środku jestem czarna - „czarna dusza w białym ciele”. Coś w tym jest :)

Po śpiewie – praca w grupach. Coś dla ducha. Oprócz dzielenia na pytania, które dostaliśmy, mamy przedstawić w zespole mini busa. Przy przedstawianiu jest trochę śmiechu. Zambijczycy mają poczucie humoru. Są też bardzo kreatywni. Jednak w oratorium jest młodzież z trudnych rodzin, trudnych warunków. Tu mogą choć na chwilę zapomnieć
o swoich problemach.

Vivien przyszła do oratorium ze swoją 2 letnią siostrzenicą. Zamieniam się w nianię.
Po jakimś czasie Faith zasypia mi na kolanach. W usypianiu dzieci mam wprawę.
Ta mała dziewczynka pokazuje mi, jak szybko dziecko afrykańskie uczy się życia.
Samo zakręca butelkę z piciem, potrafi też znaleźć sobie zabawę, przelewając napój
z butelki do kubka, a z kubka do nakrętki. Potrafi przejść przez linkę namiotu, żeby się dostać
do środka. Afrykańskie dziecko jest zmuszone, by być bardziej samodzielne, niż dziecko amerykańskie czy europejskie.
Ale czy jest przez to mniej szczęśliwe? Niekoniecznie, bo nie potrzebuje wielu osób
czy drogich zabawek, żeby sobie zorganizować czas.

2 komentarze:

  1. W takim razie witaj bratnia "czarna" duszo! ;D :D
    Poczyniłaś ciekawe spostrzeżenia w związku z szybkim dorastaniem dzieci afrykańskich.
    Myślę, że nawet na innych kontynentach zdarzają się takie sytuacje..., ale rzeczywiście, absolutnie nie są one tak powszechne i nie zawsze są tak naturalne, by dziecko wciąż mogło czuć się szczęśliwe...
    Tacy ludzie, chyba dużo bardziej doceniają wszystko, co dostają od Boga w darze.
    A przecież każdy z nas mógłby to doceniać- jeśli tylko by tego chciał... <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie to opisałaś. Odkrywamy w Tobie zdolności macierzyńskie i nie tylko. Napisz "Modlitwę Pańską" w języku chibemba. Jesteśmy dumni z Ciebie, modlimy się codziennie za Ciebie i za wszystkich wolontariuszy DB. Całujemy - M i T.
    P.S. Pozdrowienia dla Tomka.

    OdpowiedzUsuń