czwartek, 23 maja 2013

Wychowanie jest sprawą serca


Charles przyszedł do oratorium w podartych spodniach. Dziura na dziurze.
Nie jest to wyjątkowy przypadek. Wiele dzieci chodzi tak ubranych. Jednak jego spodnie, zszywane wiele razy, nie trzymają nitek i na światło dzienne ukazują zawartość. Postanawiam zadziałać. Biorę Tomka i robimy akcję konspiracyjną. Nie jest łatwo dać coś dziecku, które akurat tego potrzebuje. Inne będą zazdrosne. Bierzemy Charlsa do pralni, gdzie ma możliwość wybrać sobie nowe spodnie, spośród dwóch przedstawionych mu par. Wybiera jasne bojówki. Spodnie są na wymianę: w zamian oddaje nam swoje stare, zniszczone. Inaczej istniałoby ryzyko, że nowe zostaną sprzedane na markecie.
Mentalność afrykańska już mnie nie zaskakuje.
Charles jest wdzięczny. Przychodzi teraz codziennie w swoich nowych spodniach.
Uwielbia układać puzzle. Jest przy tym tak skupiony i poważny, jakby sprawa była wagi wielkiej.

Junia przyszedł do szkoły, w stanie wskazującym na to, że dawno nie widział mydła.
Jego czarna skóra straciła kolor. Obecnie przybrała odcień jasnego kurzu. Biorę go
po lekcjach i wyciągam miskę oraz mydło. Pokazuję, by się umył. Nie bardzo wie, jak to się robi.

Vincent stoi po posiłku i zagląda do klasy. Inne dzieci już poszły. Trzyma za rękę kolegę.
W klasie wciąż stoi kilka porcji ryżu. Ja też nie skończyłam swojej. Widać, że się nie najadł. Bez dłuższego zastanowienia, oddaję mu swoją porcję. To wciąż dla niego za mało. Zastanawiam się, kiedy jadł ostatnim razem. Pytam, czy można wziąć którąś z porcji
i sadzamy dzieci przy wspólnym talerzu.
Dziś Vincent wyjdzie ze szkoły z pełnym brzuszkiem.

Precious nie lubiła zostawać na modlitwie. Zwykle razem z Nataszą próbowały uciekać, tłumacząc, jak bardzo spieszą się do domu. Jednak ostatnio się coś zmieniło.
Może po wprowadzeniu słówka na dobranoc?
Niedawno zrobiła mi mały dzienniczek z kartek z napisem „I love you Anna”.
Kończę mówić słówko i pytam: kto chce prowadzić modlitwę? Zgłasza się Precious.
I jak tu nie wierzyć w cuda?

To nasze dzieci: takie same, jak wszędzie.
Czasem są potulne jak baranki, a czasem mają taką ilość energii, jakby ktoś je nakręcił. Czasem przynoszą radość, czasem mi brakuje cierpliwości.
Ks. Bosko powiedział, że wychowanie jest sprawą serca.
Czuję to ostatnio bardzo wyraźnie w relacjach z naszymi urwisami.
Coraz bardziej dociera do mnie, że ja ich po prostu kocham!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz