niedziela, 9 czerwca 2013

Ludzie o wielkich sercach


Często wydają się mali i niepozorni. Nie szukają pierwszych miejsc. Nie rzucają się w oczy. Nie zauważa się ich w tłumie. Nieraz nie mają wielkich osiągnięć.
Współcześni ubodzy w duchu. Posiadają więcej lub mniej. Ale jedno ich łączy: potrafią się dzielić tym, co mają. Ludzie niekoniecznie wielcy wzrostem, za to o wielkich sercach.

Pod koniec grudnia zauważyłam, że materiały do pracy z dziećmi, które przywiozłam
na początku mojej misji, zaczynają się kończyć. Kartki dzieliliśmy na pół, a mimo to musiałam już je dokupować, a kredki wykorzystywaliśmy aż do malutkiego patyczka. Zastanawiałam się, co będziemy dawać dzieciom, jako nagrody w konkursach.
Co więcej patrząc na dzieci, nieraz miałam ochotę przebiec się z igłą i nitką, bo stan ich ubranek był opłakany. Nie chciałam się zgodzić na bezradność.

Pewnego dnia, odwiedzając dziewczyny w Mansie i widząc efekty ich pracy, przyszła mi myśl. "A gdyby tak zorganizować akcję? Poprosić ludzi w Polsce, by włączyli się w naszą misję i na tyle, na ile mogą, wysłali nam kredki, bloki, zeszyty, piłki i inne przydatne artykuły?"
Decyzja nie była łatwa. Trzeba było dumę schować do kieszeni. Ale uświadomiłam sobie, że przecież tak właśnie robił Ks. Bosko. Prosił ludzi o pomoc w utrzymaniu jego chłopców.

I stało się. Zorganizowałam akcję na facebooku. Zaprosiłam moich znajomych.
Szczerze trochę byłam niedowiarkiem i miałam wątpliwości czy to się uda.
"Ale spróbować warto" – pomyślałam.

Dziś wiem, że był to Boży pomysł, że to On wlał w moje serce to pragnienie.
Udało się! Akcja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. 
A wszystko dzięki ludziom o wielkich sercach.
Moi znajomi rozesłali prośbę dalej, a potem już były akcje większe i mniejsze, lub całkiem prywatne w domowym zaciszu.
Dostałam tyle paczek, że nigdy bym się tego nie spodziewała. Co więcej: zaczęłam dostawać paczki od ludzi, których nie znam. Niektórych poznałam w czasie tej akcji.

Kochani! Nie wiem jak Wam dziękować! Bo moja misja nie jest już tylko moja.
Ona jest nasza wspólna. Macie w niej swój udział.
Dzięki Wam, kredek już nam nie zabraknie, dzieci mogły dostać nowe ubranka,
a gdy zobaczyły zabawki do wygrania w loterii fantowej, otworzyły buzie w jednym wielkim "wow". Oczy im się świecą, gdy mogą lepić z plasteliny, a gdy niedawno wyjęłam farby i kartki A4, usłyszałam od nich: „Thank You Anna”.
To "Thank You" – "dziękuję", jest tak naprawdę dla Was. Bo dzięki Wam mogę widzieć uśmiechy na twarzach moich dzieci. A kiedy patrzę na dzieci w „naszych ubrankach”, serce mi się raduje. Bluza z królem lwem jest jak uszyta na Chichiego,  Lolo w swojej czerwonej spódniczce w kwiatki chodzi na okrągło, Precious swoją koszulkę z Myszką Mickey zakłada do kościoła, a Charles nie chodzi już w podartych spodniach.
Malowanki robią prawdziwą furorę, jak również guma do skakania, która już nie jest kawałkiem sznurka z worka po nshimie. Teraz mamy taką z prawdziwego zdarzenia.
Puzzle są w stałym użyciu, a gra memo, którą dostaliśmy w ostatniej paczce cieszy się dużym zainteresowaniem.
Wiele jeszcze przykładów mogłabym podać.

Szczególnie chcę podziękować Szkole Podstawowej nr 10 w Lublinie, która zebrała
aż 50 kg, Magdzie i Pauli, które zorganizowały akcję w Gubinie i wszystkim, którzy się w to włączyli, Wspólnocie Trudnych Małżeństw z Lublina, Wspólnocie Emaus z Sopotu,
klasie 3 b ze Szkoły Podstawowej w Deszcznie, Gimnazjum nr 3 w Olsztynie i wielu innym osobom, które indywidualnie lub grupowo zorganizowały paczkę .
Niech najlepszym podziękowaniem będą dla Was uśmiechy naszych dzieci.












1 komentarz: